Serge Halimi: „Pożyteczni idioci” Pentagonu

logo-30_pl6.gif

 

Tekst z  http://monde-diplomatique.pl/LMD144/index.php

 W Waszyngtonie demokraci i republikanie zgodni są co najmniej wtedy, gdy chodzi o walkę z Rosją. Ich zdaniem Władimir Putin wątpi w determinację, z jaką Stany Zjednoczone są gotowe bronić swoich sojuszników i chce chronić swój autorytarny reżim przed zarazą demokratyczną i liberalną. Postanowił zatem napaść na Zachód, toteż, aby zapewnić pokój i demokrację, armia amerykańska i parlamentarzyści z obu partii postanowili kontratakować…

Najpierw armia amerykańska. Pentagon, odpowiadając na zamówienie Białego Domu, zakończył właśnie prace nad studium, w którym opowiada się za szczodrzejszym użyciem broni jądrowej [1]. Jest ona obecnie zbyt destrukcyjna na to, aby można było wyobrazić sobie jej użycie i nie odgrywa roli odstraszającej, więc należy ją znacznie zminiaturyzować i sprawić, aby można było posłużyć się nią w obliczu szerszego niż dotychczas wachlarza agresji. Również „niejądrowych”: zniszczenia sieci komunikacyjnej, użycia „broni chemicznej, i biologicznej, cyberataków” itd.

W 2016 r. kandydat na prezydenta Donald Trump, kiepsko poinformowany o samych podstawach odstraszania, miał zapytać jednego ze swoich doradców: „Po co posiadamy broń jądrową, jeśli nie możemy się nią posłużyć?” [2] We wspomnianym studium Pentagon odpowiada na to na swój sposób. W obliczu „ambicji geopolitycznych” Rosji (ale również Chin) – moskiewskiego pragnienia „zmodyfikowania siłą mapy Europy” i „zakwestionowania ładu międzynarodowego, który nastał wraz z zakończeniem zimnej wojny” – Stany Zjednoczone powinny przystąpić bezzwłocznie do „modernizacji [swojej] broni jądrowej”. Oczywiście po to, aby pozostać „wiernymi strażnikami wolności”. To poświęcenie dla sprawy demokracji jest bezcenne, a raczej ma swoją cenę: jest nią potrojenie amerykańskiego budżetu wojskowego przeznaczonego na broń jądrową.

Taki alarmizm geopolityczny w służbie nowego wyścigu zbrojeń wywołałby w Stanach Zjednoczonych duży sprzeciw, gdyby nie to, że od roku coś, co uchodzi za lewicę amerykańską, uwzięło się, aby prezentować Trumpa jako moskiewską marionetkę [3] – i to do tego stopnia, że zmusza się go do dostaw broni dla Ukrainy (jego demokratyczny poprzednik na to się nie zgadzał) i zaostrzenia sankcji wobec Rosji. Właśnie były wiceprezydent Joseph Biden ucieszył się z tego w artykule, którego tytuł od razu ujawnia wszystkie subtelności jego stanowiska. Brzmi bowiem tak: „Bronić demokracji przed jej wrogami. Jak stawić opór Kremlowi” [4].

W tej samej chwili senatorowie demokratyczni z komisji spraw zagranicznych opublikowali raport, w którym analizuje się „asymetryczny atak Putina na demokrację w Rosji i w Europie”. Jeszcze bardziej oburzona niż zazwyczaj gwiazda dziennikarstwa Rachel Maddow, rzeczniczka „oporu” wobec Trumpa na kanale MSNBC , natychmiast to podchwyciła: „Nasz prezydent nie tylko nic nie zrobił, aby ugasić tę iskrę, ale przyglądał się, jak rosną płomienie!” Może ona spać spokojnie: Pentagon będzie potrafił nad nią czuwać.

tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski

[1] A. Feinberg, „Exclusive: Here Is a Draft of Trump’s Nuclear Review. He Wants a Lot More Nukes”, 11 stycznia 2018 r., na http://www.huffingtonpost.com

[2] MSNBC, 3 sierpnia 2016 r.

[3] Zob. S. Halimi, „DonaldTrump débordé par le parti antirusse”, Le Monde diplomatique, wrzesień 2017 r.

[4] Foreign Affairs, styczeń-luty 2018 r.

 

Reklama