Bloger Adnovum o opowiesciach nowego kierownictwa MON dot. rakietowego systemu „Patriot”

„Dobre wieści w sprawie programu Wisła. Uzyskaliśmy niższą cenę oraz przyspieszony termin dostawy. Redukcja kosztów nie ogranicza zakładanych zdolności bojowych systemu. Jesteśmy na dobrej drodze, aby podpisać umowę z końcem pierwszego kwartału 2018 roku”– taki lakoniczny wpis kilka dni temu (31 stycznia) zamieścił na swojej stronie na Twitterze szef MON Mariusz Błaszczak.

Tym optymizmem powiało po tym, gdy w ubiegłym tygodniu zakończył się etap procedury uzgadniania warunków umowy (line by line review) pomiędzy polską delegacją, która uzgodniła warunki umowy z rządem USA w ramach systemu FMS.

Podobno zdolności bojowe kupowanego przez Polskę systemu nie zostały ograniczone w porównaniu z notyfikacją amerykańskiego Departamentu Stanu dla Kongresu, która została opublikowana pod koniec 2017 r. Dotyczy to zarówno systemu IBCS, jak i najnowszych rakiet PAC-3 MSE, których ma być 208 oraz 11 przeznaczonych do testów.

Nie dość dobrych wieści, bo termin dostawy ma być szybszy niż wcześniej przyjęte przez MON założenia, gdyż tym razem mowa jest tu o kwartałach, a nie o latach realizacji zakupu amerykańskiego systemu rakietowego „Patriot”.

Przypomnę, że wg. wcześniejszych założeń, w pierwszej fazie do Polski miałyby zostać dostarczone cztery „Firing Units” (FU) patriotów, czyli w polskim ujęciu dwie baterie z ośmiu docelowych (tak przynajmniej dotychczas deklarował MON). Ich dostawy miałyby się zacząć w 2022 roku, choć jeszcze pod koniec marca ubiegłego roku Antoni Macierewicz deklarował przy okazji wysłania do USA oficjalnej prośby o sprzedaż, że ma nadzieję, iż pierwsze pojawią się w polskim wojsku już w 2019 roku. Te dwie pierwsze baterie miałyby przyjechać do Polski w założonej wcześniej „najnowocześniejszej konfiguracji, takiej jakiej używają wojska USA”. Według dokumentu będzie to wersja nazywana „Patriot 3+”z rakietami PAC-3MSE i nowoczesnym systemem dowodzenia IBCS.

Jednak wbrew temu co sugerował wtedy Macierewicza, nie było to jednak czego Polska by oczekiwała. Nie będą miały bowiem radaru nowej generacji mogącego obserwować przestrzeń dookoła w promieniu 360 stopni (teraz na stałe patrzą w określony sektor) oraz tańszych rakiet „SkyCeptor”, które miały powstawać w znacznej części w Polsce. Według optymistycznie przyjętego założenia, dwie pierwsze baterie mają mieć IBCS, dzięki czemu system „Patriot”będzie można zintegrować z resztą systemu przeciwlotniczego kraju, czyli m.in. z projektem „Narew”. Problem w tym, że system jest dopiero opracowywany i opóźniony. Rok 2022, czyli termin pierwszych dostaw, to obecnie deklarowany termin końca prac nad IBCS powstającym na zamówienie armii amerykańskiej. Do niedawna liczono na rok 2019 i prawdopodobnie dlatego pod koniec marca mówił o nim jako o terminie dostaw pierwszych rakiet „Patriot”. Pojawiły się jednak problemy i trzeba było dodać dodatkowe trzy lata na prace.

To jest jedna strona medalu, drugą są koszty pozyskania przez Polskę tego amerykańskiego systemu rakietowego.

Otóż, wg. podpisanego memorandum określona w nim „mapa drogowa” zakupu systemu rakiet „Patriot” , mówi tylko o dwóch bateriach po cztery wyrzutnie, a w założeniu MON mieliśmy nabyć takich baterii osiem, czyli cztery razy tyle, co nam obiecała strona amerykańska. Reszta wyrzutni ma zostać ewentualnie sprzedana Polsce w innym terminie. Nie dość tego, na realizację zakupu zaplanowanego wcześniej przez MON całego systemu wraz z ośmioma bateriami, budżet zarezerwował 30 mld złotych. Okazało się jednak, że zgodnie z w/w memorandum, amerykański Kongres zgodził się na sprzedaż Polsce tych rakiet w dwóch bateriach, ale za kwotę maksymalną 10,5 mld dolarów, a więc o wiele więcej niż MON jest w stanie zapłacić za to co sobie założył i czego oczekuje.

Dzisiaj więc, gdy ogłasza się kolejny sukces, tym razem gdy szefem MON jest Mariusz Błaszczak, podając, że za pierwsze dwie baterie, wraz z rakietami i radarami IBCS, których nota bene jeszcze nie ma i nie wiadomo na dobrą sprawę kiedy będą, kosztować mają tylko 4,5 mld dolarów. A więc kupimy za tą kwotę dwie baterie (z założonych ośmiu) wraz z nieistniejącym obecnie systemem radarowym IBCS.

Czy jest to sukces?

Tak, ale wyłącznie propagandowy, co poruszając wcześniej ten temat przewidywałem.

Tym sposobem, komisarze partyjni desygnowani przez PiS do nadzoru nad MON i wcielaniu tam polityki tej partii, usiłują przekuć jedną ze swoich klęsk w sukces.

Niestety, ale nie można tu mówić o żadnym sukcesie, bo jest to nadużycie.

Wynika to już z samej treści zamieszczonego wyżej memorandum, gdzie jasno pisze, iż rezygnacja z części wymogów w postaci nowego radaru i innych rakiet to efekt tego pośpiechu z jakim chcą pochwalić się swoim sukcesem rządy PiS. Tak więc, rezygnując z części wymogów w pierwszych bateriach uzyskujemy szybsze dostawy. I to właśnie Błaszczak potwierdził w swoim wpisie na Twitterze, bo niemożliwe jest obecnie zakup systemu „Patriot” wraz z radarami IBCS, bo po prostu one jeszcze nie istnieją. Czyli kupujemy szybko najbardziej ubogą jego wersję. A przecież nie tak miało to wyglądać

Po drugie, Amerykanie nie przychylili się do próśb Polski o wypożyczenie lub odsprzedanie obecnie użytkowanych radarów do systemów „Patriot” z US Army. MON chciał otrzymać je możliwie tanio, żeby potem wymienić na znacznie bardziej zaawansowane docelowe radary, kiedy te będą już dostępne.

Jednak Pentagon „nie jest w stanie” tego zrobić. Tak więc strona polska będzie musiała kupić fabrycznie nowe radary w starej wersji i potem próbować je niedrogo modernizować do nowszej wersji lub zostawić dwie baterie w gorszej konfiguracji. Lub też zakupić same wyrzutnie, ale bez radarów.

Nie dość tego, z przytoczonego memorandum jasno wynika, że to na czym tak bardzo MON zależy, czyli przekazaniu polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu nowoczesnych technologii. Otóż jeszcze w marcu ubiegłego roku wiceminister Bartosz Kownacki deklarował, że offset ma sięgnąć 50% całego kontraktu. Co oznacza, że Polska ma w planach m.in. uzyskanie całej technologii produkcji wspomnianych rakiet „SkyCeptor”, dzieła amerykańsko-izraelskiego, które jest oferowane jako tania rakieta do systemu „Patriot”. Miała również uzyskać technologie związane z produkcją radarów opartych o technologie azotku galu, które mają być wykorzystane we wspomnianym radarze nowej generacji zdolnym do obserwacji w promieniu 360 stopni. „Stany Zjednoczone będą zmierzały do przeniesienia (udostępnienia) maksymalnego poziomu technologii, dozwolonej w ramach polityki Stanów Zjednoczonych. […] Obszary te obejmują między innymi technologie związane z nowym radarem i pociskiem SkyCeptor”– zadeklarowano w memorandum.

Warto jednak zwrócić uwagę na zwrot „będą zmierzały”, co nie jest twardym zobowiązaniem. W całym dokumencie nie ma słowa o tym, ile Polska będzie musiała zapłacić. Macierewicz w marcu ubiegłego roku deklarował, że będzie to około 30 miliardów złotych, choć wcześniej bardzo optymistycznie szacowano koszt programu „Wisła” na prawie dwa razy więcej.

Tak więc, dziś Mariusz Błaszczak wchodząc w buty poprzedniego szefa MON, przekuwa porażkę na propagandę sukcesu, chwaląc się tym, że za mniej zapłacimy więcej, i do tego jeszcze mamy być z tego powodu szczęśliwi.

Natomiast bardzo ucieszyła Macierewicza taka postawa Błaszczaka, co widać po wpisie jaki on dokonał na Facebooku:


Antoni Macierewicz
19 godz.

To wielki sukces Polski: #MON potwierdza, że rakiety Patriot będą za 1/2 podanej przez Kongres USA ceny, tak jak przekazałem kierownictwu Państwa 6.01.2018 r. Gratuluję negocjatorom, płk Marciniakowi, ministrowi Kownackiemu i zarządowi #PGZ. Zadanie wykonane.

https://web.facebook.com/macierewiczantoni/?_rdc=1&_rdr

Co dowodzi, że nic tak na prawdę poza przetasowaniami personalnymi na szczytach władzy w rządzie PiS, się nie zmieniło. Nawet retoryka pozostała ta sama.

A żeby było jeszcze ciekawiej, to tak się złożyło, że kilka dni później, po tym jak Błaszczak ogłosił sukces w sprawie pertraktacji dot. zakupu systemu rakiet „Patriot”, okazało się, że Pentagon przeprowadził kolejną już próbę użyciu systemu obrony przeciwrakietowej, i niestety zakończyła się ona fiaskiem, bo nie zdołał on zestrzelić lecącej rakiety testowej.

Próba ta została przeprowadzona z amerykańskiej bazy wojskowej na Hawajach, z której z wyrzutni lądowej AEGIS Ashore został wystrzelony rakietowy pocisk antybalistyczny SM-3 Block IIA, ale nie trafił atrapy innego pocisku rakietowego wystrzelonego z samolotu.

„Na razie nie wiadomo, dlaczego test się nie powiódł, ale sprawa jest analizowana”– powiedział anonimowy urzędnik Pentagonu.

Pocisk, opracowywany przez koncern „Raytheon”, jest wykorzystywany do celowania w pociski średniego zasięgu i jest rozwijany w Japonii.

Amerykańska Agencja Obrony Przeciwrakietowej (MDS) nie skomentowała wyniku testu, ale potwierdziła, że miał on miejsce.

W świetle tego, można zadać sobie pytanie: czy Polska nie usiłuje zakupić za ciężkie pieniądze złudy poczucia bezpieczeństwa, po to tylko, aby zrealizować obietnice wyborcze rządzącej formacji politycznej PiS?

Czy nie bardziej skuteczna, i oczywiście tańsza, jest polityka pokojowego współistnienia i utrzymywania przyjacielskich stosunków ze wszystkimi sąsiadami. I tymi bliższymi jak i dalszymi?

Możemy być wdzięczni losowi, że przy poprzednim układzie geopolitycznym, nasz kraj mógł żyć i dorabiać się w warunkach zagwarantowanego pokoju.

Tylko dlaczego to niezmiernie cenne dobro zostało nam obecnie odebrane?

I jeszcze do tego wymagają od nas, żebyśmy za to jeszcze, słono przepłacali.

Jeśli jakiś szemrany zawodowy patriota sądzi, i nam wmawia, że jesteśmy w stanie wygrać wojnę, to nie tylko nas oszukuje, ale prowadzi prostą drogą w kierunku jeszcze większej tragedii, niż te jakimi kończyły się wcześniej tego typu chore urojenia. Widocznie im ciągle jest mało polskiej krwi.

A to już jest zbrodnią.

https://adnovumteam.wordpress.com/2018/02/02/wojna-domowa-na-ukrainie-2-02-2018r-1070-dzien-od-nowego-rozejmu/

Reklama